Chyba nie ma jednego prostego wytłumaczenia na to czemu trafiam na same najdziwniejsze przypadki jeśli chodzi o mężczyzn. Każdy kolejny jedynie utwierdza mnie w tym, że lepiej jest być singielką. Najlepsze jest to, że nie są to jednorazowe przypadki, spotkanie raz czy dwa i facet jest skreślony. Nie. Oni udowadniają mi przez długi czas, że powinnam uciekać gdzie pieprz rośnie i zwątpić do reszty, że porządny i normalny facet gdzieś na mnie jednak czeka.

Przypadek, który mnie zadziwia od ponad roku jest wyjątkowo skomplikowany i myślę na swój sposób ma jakieś problemy psychiczne. Nie obrażając oczywiście nikogo ale nie potrafię tego inaczej określić. Gość, który wygląda po prostu jak milion dolarów. Mega wysoki, opalony, dobrze zbudowany, piękne lazurowe oczy, w których można odpłynąć a do tego sportowiec. Głównie pasjonuje go gra w siatkówkę ale także uprawia inne sporty jak biegi, siatkówka plażowa, uczy tańca i gry w squasha, bierze udział w turniejach siatkarskich oraz wszelkiego rodzaju maratonach związanych z biegami. Do tego wszystkiego facet ten jest otwarty na nowe znajomości, kulturalny i grzeczny, rodzinny a także ma bogate słownictwo więc jest z nim o czym rozmawiać. Można poruszyć każdy temat. Ma wielu znajomych a idąc z nim na spacer miastem ludzie witają go z uśmiechami na twarzy. Można bardzo szybko odczuć, że jest lubiany i towarzyski. Więc co do cholery jest nie tak? Czy to tylko maska? Przykrywka? O co w ogóle chodzi?

Mężczyzna ten na pierwszy rzut oka poraża i po jednym, dwóch spotkaniach można odpłynąć, zakochać się nawet jeśli nie jeździ BMW. Jednak kobieta z doświadczeniem, która już kilka razy dostała kopa przez to, że za bardzo pokochała i zaufała nie przekonuje się tak łatwo i szybko do nikogo. Dlatego w nowej znajomości potrzebuje czasu aby racjonalnie ocenić potencjalnego kandydata, upewnić się, że tym razem nikt jej nie wykorzysta, nie zrani, nie skrzywdzi i nie zawiedzie. W relacji z tym przystojniakiem postanowiła więc bezpiecznie najpierw wybadać grunt i pozwolić wszystkiemu toczyć się swoim powolnym tempem. Myślę, że dobrze na tym wyszła. Trzy spotkania nad jeziorem i w kawiarni na lodach. Kilka godzin przez które rozmowa nie miała końca, temat za tematem dosłownie o wszystkim.

 

Wszystko zmierzało w dobrą stronę. Umawia się na kolejne spotkanie i co robi? Zrywa kontakt, do spotkania nie dochodzi a żeby było zabawniej nawet nie fatyguje się o wyjaśnienie czy przeprosiny. Takim sposobem szansa na związek z extra gościem pryska jak bańka mydlana a Ty nawet nie wiesz czemu, co się wydarzyło. Mija kilka miesięcy w ciągu których ktoś się Tobą zabawił a Ty zrozpaczona przeglądając fejsa trafiasz na profil sportowca, który właśnie odniósł sukces w jakimś maratonie. Co robisz? Oczywiście piszesz z gratulacjami co jest oczywiście pretekstem. Może zbyt wcześnie go skreśliłaś? Może powinnaś jednak trochę powalczyć o tą znajomość? Może koleś po prostu uznał, że nie ma u Ciebie szans dlatego odpuścił i uciekł? Kontakt się odnawia a on proponuje spotkanie. Spacerujecie, rozmawiacie, jest okey. Umawiacie się na kolejne a on zaczyna się dziwnie zachowywać. Odwołuje jedno spotkanie, później drugie, przekłada terminy, rozmyśla się w ostatniej chwili, coś mu wypada, milion wymówek i pretekstów lub po prostu niedopracowanych kłamstw. Zaczyna Ci coś podpadać. Myślę, że w takich sytuacjach gdy ktoś naprawdę przegina i robi z nas kretyna najlepiej jest wyłożyć kawę na ławę i powiedzieć wprost co się myśli aby sprawa była jasna. Piszesz, że masz dość gier i zabaw i żebyście nie marnowali wzajemnie swojego czasu. Żeby on go nie tracił na wymyślanie kłamstw a Ty na to że tego nie widzisz.

 

Koniec relacji i tyle każdy idzie w swoją stronę. No i co dalej? Zwala winę na Ciebie, że on jest biedny, zraniony, potrzebuje czasu a Ty się nim bawisz i pewnie piszesz i spotykasz się z innymi. On potrzebuje przecież zrozumienia i wsparcia. Przeprasza, że źle Cię potraktował, że teraz się zmieni i pokaże jak potrafi się zaangażować. Tylko, że Ty już nie chcesz wchodzić w tą relację ze względu na jego dziwne zachowania, zachwiania emocjonalne. Twoje dobre serduszko jednak bierze górę, radzisz aby poukładał swoje życie, znalazł dla siebie złoty środek bo inaczej będzie miał problem w każdej nowo rozpoczętej relacji aby utrzymać ją na dłużej. Mijają dwa miesiące a szanowny Pan oświadcza, że już wszystko sobie poukładał, chce rozpocząć znajomość od nowa „tym razem na poważnie” i udowodnić jak potrafi się poświęcić i zaangażować. Dajesz mu szansę, umawiasz się na spotkanie do którego oczywiście nie dochodzi ponieważ kolega znów ma milion pretekstów, ważniejszych spraw. Sam wybiera termin a później go odwołuje i przekłada.

 

Zrywasz kontakt ostatecznie bo na co Ci ktoś kto pojawia się w Twoim życiu najprawdopodobniej tylko gdy jest mu źle, kiedy potrzebuje się wygadać, nie ma co robić i aktualnie się nudzi to może spotka się z Tobą lub gdy zarywa do innej panny i się nie uda wtedy dla relaksu i zabicia czasu odezwie się do Ciebie? Po co Ci ktoś taki? Strata czasu i nerwów. A jeszcze nie daj Boże Ty się zakochasz, dopiero byłby problem. Nie, nie i jeszcze raz nie!!! Mijają kolejne dwa miesiące a książę znów się odzywa ni z gruszki ni z pietruszki proponując spotkanie. I co powinnaś biedna zrobić? Olać typa i nie odpisywać bo szkoda na niego nawet tego darmowego SMS-a. Niestety ale taka jest prawda. Takich przypadków jak ten tutaj jest na pewno więcej ale Ty już temat przerobiłaś i wystarczy szans oraz cierpliwości na ten egzemplarz. Czemu innym się udaje a Ty wciąż trafiasz na dziwaków, którzy chcą Cię wykorzystać? Czemu nikt o Ciebie nie powalczy, nie postara się, nie zaimponuje i udowodni, że prawdziwi i porządni mężczyźni jeszcze istnieją?